- Bo boi sie ciebie. Boi sie tego, co mo¿esz sobie
przypomniec. Marli nagle zrobiło sie zimno. - Czy dlatego wprowadziłes sie do domu? - spytała. - ¯eby mnie chronic? - To jeden z powodów - przyznał Nick, wje¿d¿ajac miedzy bmw a honde, stojace w trzecim rzedzie. Zatrzymał samochód i zgasił silnik. -Jestes twarda, Marla, ale jednak ktos powinien cie ubezpieczac. 336 - A ty zgłosiłes sie na ochotnika? Nick nawet sie nie usmiechnał. Wyciagnał kluczyk ze stacyjki. - A masz innego kandydata? - Wolałabym myslec, ¿e sama umiem o siebie zadbac. - Ty nie pamietasz nawet, kim jestes. - Przysunał sie do niej tak blisko, ¿e prawie zetkneli sie czubkami nosów. Marla poczuła zapach pi¿ma i skóry. Nick pogłaskał jej dłon. - Czy znajac nasza historie, nie sadzisz, ¿e jestem ostatnia osoba, która pragnełaby zostac twoim osobistym ochroniarzem? - Jego oczy były mroczne, jakby odbijała sie w nich nadciagajaca powoli noc, jego reka ciepła. - T-tak - odparła, starajac sie nie patrzec na jego waskie usta, nie czuc ciepła bijacego od jego ciała, tak intensywnego, ¿e na szybach samochodu zaczeła osiadac para. - Ale mam me¿a... - Z którym nie spisz, którego nigdy nie ma w domu, który wyje¿d¿a nie wiadomo dokad w srodku nocy - przypomniał jej. - Któremu nie ufasz. Marla przełkneła sline. Siegneła do klamki i zacisneła palce na chłodnym metalu. - Chcesz mi powiedziec, ¿e nigdzie nie jestem bezpieczna, nawet we własnym domu? Oczy Nicka były smiertelnie powa¿ne. - Tak, własnie to chce ci powiedziec. - Ale to tylko twoje przypuszczenia, które mo¿e nie maja wiele wspólnego z prawda. - Mam nadzieje. Na Boga, mam nadzieje - stwierdził z powaga. Marla czuła na twarzy jego ciepły oddech, patrzyła prosto w jego zagadkowe oczy i czuła, ¿e znowu ogarnia ja goraca fala po¿adania. O nie, nie mo¿e mu znowu ulec. Otworzyła drzwiczki. - Chodzmy zobaczyc sie z detektywem. 337 - Znowu wszystko spieprzyłes! Jezu, ale z ciebie kretyn! - Głos po drugiej stronie był nabrzmiały wsciekłoscia. - To takie trudne, załatwic kogos? Miał ochote powiedziec sukinsynowi, ¿eby sie odpieprzył. Stojac w budce telefonicznej, w gestniejacym z ka¿da chwila mroku, marzył o tym, by móc siegnac mu w tej chwili gardła i mocno scisnac. - Słuchaj, jesli tak bardzo ci zale¿y, ¿eby Marla zgineła, zrób to sam - warknał, wiedzac bardzo dobrze, ¿e ten gnojek po prostu boi sie splamic krwia swoje białe jak lilijki rece.