odszukać księcia, pokazać mu znalezione obrazy i
wyjaśnić, dlaczego znalazła się w pokoju lorda. Ale tej jednej rzeczy nie może zrobić. Cały jej świat zawalił się. Teraz już nie musiała stawiać sobie pytania, dlaczego tak cierpi, a wyraz potępienia w jego twarzy przytłacza ją jak kamień. Serce, umysł i dusza mówiły jej, że kocha księcia. Kochała go już od pierwszej chwili, od chwili gdy pierwszy raz się do niej odezwał. Jego głęboki głos miał przedziwną, trudną do opisania moc poruszania w niej czegoś, co do tej pory było uśpione. Każde następne spotkanie wzmacniało tę miłość. Ale lojalność wobec lady Rothley, a także własna duma, nie pozwalały jej się do tego przyznać. Uczucie to jednak istniało i z każdym dniem stawało się silniejsze. Kiedy siedzieli razem w świetle księżyca i patrzyli na morze, Tempera czuła, że cała jej istota należy do księcia, że są jednością. — Kocham go! Kocham go! — szeptała teraz rozpaczliwie, chodząc z kąta w kąt. Wiedziała, co książę o niej myśli, i była to dla niej fizyczna 141 i psychiczna udręka. Odraza, którą do niej czuł, sprawiała, że sama czuła się nieczysta. Taka właśnie byłabym, gdyby to wszystko było prawdą, myślała, pogrążona w beznadziei. Teraz już wiedziała, że unikanie księcia w rzeczywistości było odruchem ucieczki przed miłością — tak głęboką, gwałtowną i wszechwładną, że w końcu i tak jej uległa. Zawsze wierzyła, że gdzieś na świecie istnieje mężczyzna, który obudzi w niej takie uczucie, jakie owładnęło nią teraz, i że jeśli go spotka, nie będzie ważne, czy jest on księciem czy biedakiem. Jedyne, co miałoby znaczenie, to żeby stanowił jej drugą połowę, dopełnienie jej samej. Dopiero wtedy bowiem — dzięki temu, że byłby z nią — poczułaby się pełną ludzką istotą. On nie tylko mną wzgardził, ale i mnie znienawidził, myślała teraz o księciu. Była tego pewna, ponieważ oboje odczuwali wtedy podobne drżenie ciała, oboje znali uczucie uniesienia na widok piękna. Mimo niewielkiego życiowego doświadczenia, Tempera zdawała sobie sprawę, że zdolność ta jest szczególnym darem, jakim niewielu ludzi może się poszczycić. Oboje go posiadali, oboje odkryli, że w ten sam sposób porusza ich piękno „Madonny w kościele”... Co mogę zrobić? Jak mogę mu to wyjaśnić? W jaki sposób kiedykolwiek dowie się, że jest w błędzie? — zastanawiała się. Wiedziała, że niestety nie ma i nigdy nie będzie odpowiedzi na te pytania. Patrzyła na obrazy leżące przed nią na toaletce. Sytuacja jest dużo gorsza, niż przewidywała. Bez względu na powód powrotu księcia, lorda i lady Holcombe do zamku, było mało prawdopodobne, że jeszcze raz wyjdą dziś wieczorem.