- Nie wymieniła go nawet - tłumaczył jeszcze raz
Tony. - Powiedziała tylko, że to znajoma z biblioteki i że zaprosiła ją na kawę. - A nigdy przedtem o niej nie wspominała? - Nie. - Tony wzruszył ramionami. - Ja nie jestem takim mężem, który musi wiedzieć o każdej pierdółce. - Pierdółce... - powtórzył jak echo Keenan. - To znaczy, nie tak chciałem... - A jak? - Nijak. Nie, to na nic. Nie dam rady, za dużo tego... - W porządku, panie Patston - wycofał się Keenan. - Jeszcze dosłownie parę pytań i dam panu spokój. Nadal nie chce pan herbaty? - Nie mogę na nią patrzeć. Ale... czegoś mocniejszego nie odmówiłbym. To chyba dozwolone? - Czemu nie? - Keenan wykrzywił twarz w uśmiechu. - To nie pan jest na służbie. - A szkoda. W barku Sandry nie było whisky, ale znalazła się butelka brandy. Pierwszy palący łyk, który Tony pociągnął umyślnie bardzo szybko, wycisnął mu z oczu łzy. Otarł je zaraz, dopił zawartość kieliszka, od razu nalał następny i usiadł. - Do której biblioteki chodziła pańska żona? - spytał Keenan. - Nie wiem. Chyba gdzieś blisko. - Tony spojrzał w stronę kuchni. - Jej mama będzie wiedziała. Inspektor zastanawiał się przez chwilę. - Czy był pan w domu, kiedy pańska żona wychodziła? - Nie, śpieszyłem się do pracy. - A jak się zachowywała, kiedy ją pan zostawił? - Normalnie. Nic jej nie było. - Pańska teściowa mówiła konstabl Dean, że musiał ją pan namawiać do tego spotkania. - Taa. Powiedziałem, że dobrze jej to zrobi. - Dlaczego pan tak powiedział? Czy coś jej dolegało? - Nie, nic, już panu mówiłem. - Ale takie słowa „dobrze ci to zrobi" sugerują, że miała... ja wiem? Kiepski humor? Tony pokręcił głową, potem wzruszył ramionami. - Napięcie przedmiesiączkowe. Przypominam sobie, że coś takiego powiedziała na moją uwagę o muchach w nosie. - Źle znosiła te dni? - Niespecjalnie. - Moja żona to miewa - wyznał inspektor, przewracając oczami. - Kocham ją, ale czasem daje mi do wiwatu. - Joanne taka nie była. - Więc nie wyglądała na zmartwioną ani przygnębioną, kiedy wychodził pan do pracy tamtego ranka? - Nie, już panu mówiłem.