niesprawiedliwym losem, który to uniemożliwiał. Płakała
i modliła się. Zaklinała Boga, by otoczył Laurę opieką. By zmiękczył serca Tannerów. By sprawił, że przyjmą dziecko, otoczą je opieką, pokochają. Kiedy już wypłakała wszystkie łzy, otarła twarz brzegiem koszulki, kilka razy pociągnęła nosem i ruszyła w dalszą drogę. To najlepsze wyjście, powtarzała sobie. Sama ledwie wiązała koniec z końcem. U Tannerów Laurze będzie dobrze. Mają ogromny dom, imponujący majątek, nawet miasteczko nazwano ich nazwiskiem. Laura nie będzie musiała się martwić, że gospodarz wyrzuci ją z mieszkania, bo znowu zalega z czynszem, z czego zapłacić za wizytę u lekarza albo jak zarobić na studia. Będzie obracała się wśród przyzwoitych ludzi, a nie wśród lumpów. A jednak było coś, co Maggie mogła jej dać aż w nadmiarze. Swoją miłość. Tannerowie stanęli całą czwórką wokół łóżka, na środku którego leżała Laura. - Ty ją weź. - Ash spojrzał na Reese'a. - Ty jedyny masz żonę. - Byłą żonę - sprostował Reese. - W każdym razie już wkrótce będzie byłą. Ash skrzywił się i przeniósł wzrok na Rory'ego. - A ty? Może któraś z twoich ekspedientek mogłaby 16 zająć się dzieckiem, zamiast sprzedawać kowbojskie kapelusze? Rory pokręcił głową. - Wykluczone. Są wakacje, czas urlopów, już ledwo dajemy sobie radę. Woodrow podniósł dłoń, uprzedzając pytanie. - Ja nie. Ja się nie znam. Nic nie wiem. Z dziećmi miałem raz w życiu do czynienia, kiedy Blue się oszczeniła, i na tym na razie poprzestanę. - To co mam zrobić z tą małą? Wiem tyle samo o dzieciach co wy. - Ash był załamany. Reese poklepał go po ramieniu i ruszył ku drzwiom. - Dasz sobie radę. - Pewnie - przytaknął radośnie Woodrow, szykując się do wyjścia. - Ty potrafisz wybrnąć z każdej sytuacji. Zawsze byłeś zaradny, Ash. Ash chwycił Rory'ego za rękę, zanim ten zdążył umknąć w ślad za braćmi. - A ty dokąd? - Eeee... po butelkę dla niej. Pewnie zgłodniała. - Dobrze. - Ash zwolnił uścisk. - Tylko się pospiesz. Nie chcę słuchać jej wrzasków. - Jasne, braciszku - obiecał Rory... i prysnął. Ash usłyszał jeszcze trzaśnięcie drzwi, potem trzy startujące silniki. Zaklął.