w Waszyngtonie.
– Dziadek Jack byłby zachwycony. – Wyidealizowała sobie ten Waszyngton. Wydaje jej się, że tam jest wszystko, czego nie ma tutaj. – Bo to prawda. – Rob wzruszył ramionami. – Dzięki za pomoc! – zaśmiała się Lucy, ale gdy wsunęła rękę do kieszeni, natychmiast spoważniała. – Chciałabym ci coś pokazać. Tylko nikomu o tym nie wspominaj. – Czy mam zapytać, dlaczego? – Nie. Po prostu mi to obiecaj. – W porządku, nikomu nie powiem. Lucy rozchyliła palce i pokazała kulę. – Co o tym myślisz? Rob zmarszczył czoło. – To kula. – Wiem, że to kula, ale jaka? Wyjął nabój z jej dłoni i nonszalancko postawił go przed sobą na zagraconym biurku. Od dziecka był z bronią za pan brat. – Magnum czterdzieści cztery. Lucy skinęła głową. – Wiem. Czy to może wypalić? – Nie tutaj, na biurku. Ale gdybyś go upuściła albo przejechała po nim na przykład kosiarką do trawy, to owszem. Lucy przebiegł zimny dreszcz. – To niedobrze – powiedziała powoli. – Gdyby wypalił w takiej sytuacji, to nie miałabyś żadnej kontroli nad torem jego lotu. Używając pistoletu, możesz przynajmniej w coś celować. Możesz również spudłować, ale gdybyś wjechała na to kosiarką, ten pocisk poleciałby tam, gdzie by mu się podobało. – Głos Roba był spokojny, ale ciemne oczy przybrały poważny wyraz. – Gdzie to znalazłaś? Lucy nie chciała kłamać, ale nie miała również ochoty ujawniać prawdy. – Co? Och. W mieście. To chyba nie jest takie ważne. – Mam nadzieję, że Georgie albo J.T. nie mieli z tym nic wspólnego? Jeśli zabawiają się gdzieś bronią albo amunicją... – Nie! – wykrzyknęła Lucy. – Pół godziny temu znalazłam ten pocisk w mieście. Nie chciałam, żeby komuś stała się krzywda, więc zabrałam go ze sobą. Przyszło mi do głowy, że może niepotrzebnie panikuję. Rob lekko dotknął szarego, metalowego czubka. – Bardzo dobrze zrobiłaś. Ktoś zachował się wyjątkowo nieostrożnie. Lucy, chcesz, żebym się go pozbył? – Proszę cię. – Zrób coś dla mnie, dobrze? Sprawdź pokój J.T. Ja poszukam u Georgiego. Jeśli coś znajdę, dam ci znać, a ty mnie. Nie trzymam w domu broni i wiem, że ty też nie, ale to nie byłby pierwszy wypadek, gdy dwunastoletni chłopcy... – To nie był J.T. ani Georgie. Rob spojrzał jej prosto w oczy. – Jeśli ty nie przeszukasz pokoju J.T., to ja to zrobię. Lucy skinęła głową. – Masz rację. Sprawdzę. – W piwnicy też sprawdź. Ja w tym wieku omal nie wyleciałem w powietrze przy zabawach z prochem strzelniczym.