piekno nagosci
po raz pierwszy ujawnił swoją słabość, swoją osobistą przypadłość: zalety, mimo wszystko, przeważały jego wady. A poza tym Jack go uwielbiał. 14 Chociaż Shad Tower była prawdopodobnie jedną z najmniej szacownych pod względem historycznym i (przynajmniej w jej oczach) raczej niewartą podziwu konstrukcją w nadrzecznym rejonie wokół Butler's Wharf, Helen Shipley, podając swoje nazwisko portierowi, musiała w duchu przyznać, że znalazła się w najelegantszym ze znanych sobie budynków. Kiedy poprzedniego dnia, czyli w drugi piątek kwietnia, zatelefonował do niej Robin Allbeury, żeby ją uprzedzić o swoim powrocie z Brukseli i jednocześnie powiadomić głębokim, miękkim głosem, że gotów jest na spotkanie choćby jutro o dogodnej dla niej porze, Shipley skwapliwie porzuciła swoje sobotnie plany (Tesco, pralnia, odkurzanie) i ruszyła na południe, ku piętnastopiętrowej budowli w pobliżu Tower Bridge. Tylko bez uprzedzeń, powtarzała sobie na wstępie, ale trudno było się ich wyzbyć na widok marmurowego, wyłożonego dywanami holu czy bezszelestnej windy (z własnym systemem wideofonicznym i kamerami) obsługującej tylko jednoosobowe mieszkanie, które bardziej przypominało Savoy niż prywatny apartament. Mieszkanko samej Shipley mieściło się na pierwszym piętrze domu bez windy, gdzie przy północnym wietrze cuchnęło rybą i frytkami smażonymi na zjełczałym tłuszczu. Dopiero niedawno zakryła linoleum w łazience bladoniebieską wykładziną dywanową, którą kupiła na wyprzedaży resztek w pobliskim sklepie. Jednak i tak, ledwie zamknęła drzwi wejściowe swego mieszkania, ogarniało ją poczucie, że jest w domu, u siebie. Czy w takim apartamencie jak tam w ogóle można czuć się w czymś takim jak w domu? - Miło, że pofatygowała się pani tak daleko. - Robin All-beury w luźnych spodniach i niebieskim bawełnianym swetrze czekał na nią z wyciągniętą ręką przy wyjściu z windy. - Miło, że zadzwonił pan tak szybko. - Shipley spojrzała milionerowi (ktoś, kto tak mieszka, musi być przecież milionerem?) w oczy, uświadamiając sobie boleśnie fatalny krój swojej garsonki, w której jeszcze rano czuła się dostatecznie elegancka, po czym ostentacyjnie przesunęła wzrok na wspaniałe kwiaty i znakomicie zaprojektowany hol. - To nie w pani guście, co? Więc może chociaż filiżankę herbaty? - Bardzo chętnie - odparta Shipley, unikając odpowiedzi na pierwsze pytanie.