oprócz zaproszenia swoich trzech kolegów na
przyjęcie. Poczuła lekkie ukłucie niepokoju. A jeśli jej mąż jest teraz z Kingsfeldem, obecnie głównym podejrzanym? Na pewno nie będzie się strzegł przed rzekomym przyjacielem. Wyrwała kapelusz z rąk zdziwionego kamerdynera. - Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę - oznajmiła, zawiązując wstążki pod brodą. - Sprowadź Romana, proszę. - Nie widziałem go przez cały dzień, milady. - Pojechał z lordem Althorpe? - Raczej nie. Coś się stało? - N i e . Wiedziała, że przyjaciele Sinclaira mieszkają na Weigh House Street. Może chociaż ich zdołałaby przekonać. - Lady Althorpe? - Czy ktoś przekazywał listy lady Stanton? Milo poczerwieniał na twarzy. - Nic mi nie wiadomo o prywatnej korespondencji lorda Althorpe. Ja... - Mniejsza o to. Kto ją dostarczał tej osobie? - Pewnie Hilson, milady. To dobry chłopak, ale trochę... - Chciałabym z nim porozmawiać. Natychmiast. Z coraz większym trudem nad sobą panowała. Tylko ona w całym domu miała świadomość zagrożenia. - W tej chwili, lady Althorpe. - Kamerdyner ukłonił się i pospieszył do kuchni. Wkrótce w holu pojawił się młody służący, wyraźnie zdenerwowany. - Milady? - wymamrotał, kręcąc guzik liberii. Uśmiechnęła się łagodnie. - Znasz adres lady Stanton, Hilson? -Ja... Milo trącił go w plecy. - Tak, milady. - To dobrze. Zawieź mnie tam, proszę. Chłopak zbladł. - Teraz, milady? Kiedyś musi opowiedzieć Sinclairowi, jak bardzo służba troszczy się o jej samopoczucie... albo raczej o jego romanse. Gdyby nie wiedziała, kim jest łady Stanton, bardzo by się rozgniewała. W koflcu jednak zdenerwowanie wzięło górę nad poczuciem humoru, tak że omal nie podniosła głosu. - Nie powozisz, jak przypuszczam? Milo, wezwij dorożkę. - Dorożkę, lady Althorpe? Victoria zamknęła oczy i policzyła do trzech. -Tak. Kamerdyner się wyprężył. - Oczywiście, milady. Zajmę się tym niezwłocznie. - Dziękuję.. Wydawało się jej, że minęła godzina, ale w rzeczywistości czekała z Hilstonem na frontowych schodach nie dłużej niż pięć minut. Dorożka, która zajechała